Wyjęłam
zawartość koperty, ale zanim zdążyłam zacząć czytać,
usłyszałam dźwięk przekręcanego w zamku klucza. Wstałam szybko
i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i ponownie
wzięłam do rąk kartki. Dłonie tak mi się trzęsły, że ledwo
potrafiłam czytać, a serce waliło tak mocno i głośno, że miałam
wrażenie, że słychać je w całym domu. Zamknęłam oczy, wzięłam
głęboki oddech i zaczęłam czytać.
„Witaj,
mam na imię Madeline.
Mam
nadzieję, że się nie przestraszyłaś, to naprawdę nie było i
nie jest moim zamiarem. Wręcz przeciwnie. Chcę Ci pomóc.
Poznałaś Jasona i to dosyć blisko, prawda? Jaką sprzedał Ci
bajeczkę? Przeprowadził się z Florydy, z Hawajów, czy z
Karoliny? Pewnie teraz jesteś zaskoczona, ale niestety to nie
pierwszy raz, kiedy tak postępuje. Tak naprawdę przeprowadził się
z sąsiedniego miasta, a powodem wcale nie był awans rodziców,
albo oferta lepszej pracy czy szkoła. Powodem byłam ja, a w
zasadzie to, co zrobił mi i przed czym uciekał. Byłam jego
dziewczyną przez pół roku i muszę Ci powiedzieć, że to
były najgorsze miesiące mojego życia, chociaż długo próbowałam
sobie wmówić, że jest inaczej.
Zacznę
od początku. Poznaliśmy się pod koniec stycznia. Na początku było
cudownie,, no wiesz, kwiaty, spacery, rozmowy do późna.
Spotykaliśmy się kilka razy w tygodniu, chodziliśmy do kina, na
pizze, na lody. Nie obchodziło nas, co inni mówili, ani co
myśleli. Uważałam wtedy, że jestem najszczęśliwszą dziewczyną
na świecie, mimo że miałam dopiero 16 lat. Jakże łatwo było
poddać się jego urokowi. Wydawało się, że ma niesamowity
charakter, był taki miły, czuły, romantyczny i troskliwy. A
wygląd? Zdawało się, że jest idealny w każdym calu i jak tu się
w nim, nie zakochać? No właśnie, jak? Nie było opcji, żebym się
przed tym obroniła. To musiało nastąpić i tak się stało już
kilka tygodni później. Zakochałam się w Jasonie do
szaleństwa, jak to bywa w takim wieku. Nie widziałam świata poza
nim, chciałam, żeby on czuł to samo, więc kiedy powiedział, że
mnie kocha, ani przez moment nie wątpiłam w jego słowa. Po prostu
chciałam, żeby tak było, a skoro powiedział, że tak jest, to
dlaczego miałabym nie uwierzyć? Przecież sama uważałam, że
darzę go tym wyjątkowym uczuciem.
Wielka
szkoda, że nikt mi wtedy nie powiedział całej prawdy o nim. Nie
byłam pierwszą, którą tak traktował. Powiedział mi, że
przeprowadził się z rodzicami z Florydy, ponieważ mama dostała
lepszą pracę, a tak naprawdę uciekał przed swoją przeszłością,
a w zasadzie dziewczyną z przeszłości. Nigdy nie próbował
się zmienić. Wracając do opowieści.
W połowie kwietnia
zostaliśmy parą. Nadal było świetnie, ale już zaczynało się
robić trochę inaczej. Wszystko musiało być tak jak on chciał,
wszystko musiał sam planować, a jeśli tylko próbowałam to
zmienić, wściekał się i krzyczał. Któregoś dnia, mniej
więcej pod koniec kwietnia, rozchorowałam się (zwykła grypa, ale
czułam się tak fatalnie, że nie wychodziłam z łóżka).
Napisałam do niego SMSa, że bardzo mi przykro, ale dzisiejszą
randkę musimy przełożyć, bo jestem chora. Myślałam, że to
zrozumie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo się
myliłam. Byłam wtedy sama w domu. Wpadł w szał zaraz po
przeczytaniu wiadomości. Przyszedł do mnie, wściekły i kiedy
otworzyłam mu drzwi, spojrzałam na niego i już wiedziałam, że
będę tego żałować. Złapał mnie za oba nadgarstki tak mocno,
że pozostawił siniaki, a ja w tamtej chwili osłabiona przez
chorobę, prawię upadłam. Wciągnął mnie do środka, trzasnął
drzwiami i zaczął krzyczeć: „Co to znaczy, że musimy ją
przełożyć?! Spotykasz się z kimś innym?! Zdradzasz mnie?! Mnie
się nie zdradza!” i wtedy uderzył mnie. Pierwszy raz mnie
uderzył. W lewy policzek, a że jego dłoń jest naprawdę duża, to
zahaczył również o oko. Do dzisiaj pamiętam pieczenie całej
połowy twarzy i jak łzy, które popłynęły mi z oczu
podrażniały powstające zaczerwienienie, a później siniaka.
Poczułam się upokorzona, a on wściekł się jeszcze bardziej
widząc, że płaczę i popchnął mnie na przeciwległą ścianę.
Uderzyłam w nią plecami i zsunęłam się na ziemię. To nie był
koniec, szarpnął mnie za ręce tak, żebym wstała i znowu zrobił
to samo. Rzucał mną jak szmacianą lalką, a ja nie byłam w stanie
nic zrobić.
Kiedy
wreszcie wyszedł, wyjęłam z zamrażalnika lód i musiałam
obłożyć nim prawie całe ciało. Położyłam się w łóżku
i płakałam, płakałam przez kilka godzin, aż wrócił, a
musisz wiedzieć, że wrócił z kwiatami i błagał o
wybaczenie. Przepraszał, tłumaczył, że nie wie co w niego
wstąpiło, że mnie kocha, że to już nigdy się nie powtórzy,
a ja głupia mu uwierzyłam.
Przez
kolejne dni opiekował się mną jak nikt inny i myślałam, że to
naprawdę jednorazowa sytuacja. Jednak kilka tygodni później
znowu to zrobił, bo zamówiłam dla niego złą pizze, a zła
była dlatego, że miała być z cebulą, a ja o niej zapomniałam.
Później znowu przepraszał, a ja mu wierzyłam i nawet
zaczęłam sobie wmawiać, że to moja wina, bo to przecież ja go
zdenerwowałam. Powtarzało się to wielokrotnie.
Kiedyś
tak się zdenerwował, że złamał mi dwa żebra, przez kilka
tygodni każdy oddech sprawiał mi ból. Lekarze zaczęli coś
podejrzewać, bo przestali wierzyć w upadki na rowerze, spadanie ze
schodów, czy oberwanie piłką do nogi w twarz na w-fie. Kilka
razy proponowali mi obdukcję, a ja się nie zgadzałam, tłumacząc,
że nikt mnie nie uderzył, że po prostu brak mi koordynacji
ruchowej, i że to wszystko, tylko i wyłącznie moja wina. Przez pół
roku chowałam wszystkie siniaki, nawet rodzicom mówiłam, że
jestem ciamajdą i chyba muszę przestać jeździć na rowerze.
Nakładałam makijaż na ślady na twarzy, tak, że były ledwo
widoczne. Dopiero później zaczęłam rozumieć, że coś jest
nie tak, że już nie chcę z nim być, ale boję się jego reakcji,
na taką wiadomość. Dlatego, kiedy ponownie mnie uderzył, zrobiłam
obdukcję i wystąpiłam o zakaz zbliżania. Kilka dni później
wyprowadził się, a jakiś czas temu widziałam Was pod szpitalem.
Właśnie
dlatego do Ciebie piszę. Uciekaj póki jeszcze możesz.
Wycofaj się zanim będzie za późno. Żadna dziewczyna nie
zasługuje na takie traktowanie. Nie napisałam Ci tego, żebyś mi
współczuła, było, minęło, chcę Cię przed nim ostrzec,
żebyś nie musiała przechodzić przez to samo, bo choćby
obiecywał, że się zmieni to on nigdy tego nie zrobi.
Jeśli
zgodzisz się ze mną spotkać i porozmawiać, będę wdzięczna,
musisz wiedzieć o nim wszystko, zanim zrobisz coś, czego będziesz
żałować. Kiedy się spotkamy, pokażę Ci kilka zdjęć, może
wtedy uwierzysz, że to wszystko jest prawdą. Tak, zdaję sobie
sprawę z tego, że to wszystko brzmi niewiarygodnie, szczególnie
dlatego, że na początku wydaje się taki niesamowity. Właśnie
dlatego, tak trudno zauważyć, jaki jest naprawdę. Potrzebowałam
dużo czasu, żeby się z tym pogodzić i wiem jakie to trudne.
Dlatego chciałabym, żebyś wiedziała, mimo że tak naprawdę się
nie znamy to możesz na mnie liczyć. Pomogę Ci się z tym uporać.
Mam nadzieję, że się spotkamy. Mój numer jest nieznany,
więc pewnie myślałaś, że nasze rozmowy są jednostronne, ale
możesz mi odpisać. To nie jest zablokowane.
Przemyśl
sobie to wszystko i napisz. Spotkamy się, porozmawiamy w cztery
oczy, a nie elektronicznie, albo na papierze.
Z
niecierpliwością czekam na odpowiedź,
Madeline”
Z
jednej strony nie potrafiłam w to uwierzyć, a z drugiej miało to
sens. Zdążyłam już zauważyć, jak dziwnie się zachowuje,
przecież już kilka razy zostawiał siniaki na moim nadgarstku. I
chociaż miałam mnóstwo wątpliwości, było wiele
niedopowiedzeń i wydawało się to co najmniej dziwne, wiedziałam
jedno. Muszę się spotkać z Madeline i przekonać się, czy to
wszystko to prawda.
Wzięłam
telefon do ręki i napisałam jej wiadomość z datą i miejscem
spotkania. Odpisała bardzo szybko, potwierdzając swoją obecność.
___________________
Zjawiam się z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że się podoba :)
Wyraźcie swoją opinie w komentarzu! :)