W
sobotę wstałam wcześnie. Wyjrzałam za okno i uśmiechnęłam się.
Pierwszy raz od kilku dni świeciło słońce i wyglądało na to, że
przez resztę dnia nie będzie padać. Podeszłam do szafy i wyjęłam
z niej granatowe rurki, białą bluzkę i czarną bluzę. Ze względu
na porę roku, mimo słońca, było chłodno. Poszłam do łazienki,
umyłam się i splotłam włosy w warkocza.
Schodząc
na dół, wzięłam telefon do ręki i sprawdziłam godzinę.
Miałam jeszcze czterdzieści minut do spotkania z Madeline. Zjadłam
szybko kanapkę, ubrałam buty i wyszłam z domu. Zrobiłam kilka
kroków i poczułam czyjeś palące spojrzenie na sobie.
Rozejrzałam się dookoła, ale na ulicy nikogo nie było. Zerknęłam
na okno pokoju Jasona i zobaczyłam jego przeszywające mnie oczy.
Wzdrygnęłam się, spuściłam głowę i poszłam dalej. Ten chłopak
z dnia na dzień bardziej mnie przerażał.
Od
kilku dni denerwowałam się tym spotkaniem. Nie wiedziałam, czego
się spodziewać. A z drugiej strony nie mogłam się doczekać.
Chciałam ją poznać. Usłyszeć jej historię. Dowiedzieć się,
czy ten list był w stu procentach prawdziwy. Przecież to było
straszne... Jak siedemnastolatek mógł być tak okropny dla
swojej dziewczyny? Dlaczego taki był? Najgorsze było to, że
wydawał się zupełnie inny. Spokojny, troskliwy, może nawet za
bardzo. Chociaż ostatnio, jakby zaczął zrzucać maskę. Zrobił
się natarczywy, agresywny, brutalny. Musiałam z nią porozmawiać.
Tylko ona mogła pomóc mi uporządkować ten mętlik w głowie.
Weszłam
do kawiarni, w której umówiłam się z Madeline. Miałam
jeszcze pięć minut, rozejrzałam się. Jakaś dziewczyna się do
mnie uśmiechnęła i pomachała mi. Na pewno nie chodziła do mojej
szkoły. Nigdy wcześniej jej nie widziałam, więc to musiała być
ona. Podeszłam do stolika, przy którym siedziała.
- Hej,
jestem Madeline – wstała i podała mi rękę – miło mi Cie
poznać Rosie, chociaż szkoda, że w takich okolicznościach –
Widziałam w jej oczach, że mówi szczerze.
-
Ciebie również – odwzajemniłam uśmiech – Usiądziemy
tutaj, czy pójdziemy na spacer?
- Może
zostańmy, zjemy jakieś dobre ciacho i porozmawiamy – jak on mógł
skrzywdzić tą dziewczynę... przecież ona wydawała się być
wspaniałą osobą. Sam fakt, że zadała sobie tyle trudu, żeby
mnie znaleźć i ostrzec przed nim. Usiadłam naprzeciwko niej i
dokładniej się przyjrzałam tej dziewczynie.
Madeline
była piękna. Kręcone, blond włosy za łopatki, duże, wesołe,
piwne oczy, szczery, śliczny uśmiech. Po prostu ideał wielu
mężczyzn. Mimo to, nie wyglądała na jedną z tych wrednych,
widzących tylko siebie i swoje zalety dziewczyn. Była skromnie
ubrana, ale jednocześnie podkreślała swoje atuty.
Siedziałyśmy
chwilę w ciszy, a później zaczęłyśmy rozmawiać, ale nie
o Jasonie. O naszych zainteresowaniach, pasjach, o tym, co chcemy w
życiu osiągnąć. Okazało się, że jesteśmy bardzo podobne do
siebie. Podeszła do nas kelnerka, obie zamówiłyśmy po
kawałku sernika na zimno, bez owoców.
- Wiem,
że bardzo przyjemnie nam się rozmawia, ale muszę wiedzieć –
spojrzałam jej prosto w oczy – to co napisałaś w liście... o
Jasonie. To prawda?
- Tak -
spojrzała na mnie, a jej oczy posmutniały – Rozumiem, że może
Ci być trudno... Uwierzyć w to wszystko, bo on wydaje się taki
cudowny, ale z czasem będzie się zmieniał. Zrobi się agresywny,
natarczywy.
- To
już się dzieje... – wyszeptałam spuszczając głowę.
-
Uderzył Cię kiedyś? - spytała wprost, a na jej twarzy zagościła
troska, pomieszana ze zmartwieniem.
- Nie,
ale zrobił się agresywny, dlatego zerwałam z nim kontakt –
rozmawiałyśmy o nim jeszcze chwilę, a później przeszłyśmy
do weselszych tematów.
Czas w
towarzystwie Madie płynął szybko i przyjemnie. Nawet nie
zauważyłam, kiedy minęły trzy godziny. Gdy tak siedziałyśmy,
mój telefon zaczął wibrować. Otworzyłam wiadomość od
Seana „Odwróć się :*”. Siedział
dwa stoliki za mną. Uśmiechnęłam się do niego i wskazałam go
koleżance. Wytłumaczyłam, że to chłopak, z którym się
spotykam od niedawna. Zaproponowała, żeby się do nas dosiadł.
Zajął miejsce obok mnie i tak samo jak ja wcześniej, od razu
złapał kontakt z Madeline.
Po
kilku minutach Madie wstała i powiedziała, że niestety musi się
już zbierać. Odprowadziliśmy ją na przystanek.
-
Może spotkamy się jeszcze kiedyś? - spytałam, a ona uśmiechnęła
się szeroko.
-
Bardzo chętnie. Daj mi swój telefon, zapiszę Ci numer –
podałam jej komórkę. Muszę przyznać, że naprawdę bardzo
ją polubiłam. Była taka radosna, optymistyczna, od razu udzielał
się jej nastrój. Poczekaliśmy z nią na autobus i
pożegnaliśmy się.
Wróciłam
do domu. Sean poszedł ze mną. Weszliśmy po schodach do mojego
pokoju, wzięłam laptopa i włączyliśmy film. Przytuliłam się do
niego i oglądaliśmy w milczeniu.
Kiedy
wieczorem kładłam się spać, nie mogłam przestać o nim myśleć.
O tym jak bardzo się zmienił. Zrobił się dojrzalszy i troskliwy,
a może zawsze taki był, tylko nie pokazywał tego? Może ukrywał
to przed światem, bo ktoś go kiedyś zranił? Powodów może
być wiele, ale najważniejsze jest to, że wprost powiedział, że
zrobił to dla mnie. I chociaż podobał mi się od zawsze, to
dopiero teraz mogę stwierdzić, że zakochałam się w nim.
Zdałam
sobie sprawę, że pierwszy raz, sama przed sobą się do tego
przyznałam. Tylko... czy on czuje to samo do mnie?...
___________
Mam nadzieję, że się spodoba :) Zostawcie swoją opinie w komentarzu :)
Zapraszam również do czytania nowego opowiadania, w nieco innym klimacie :)
http://i-saw-everything.blogspot.com/