niedziela, 6 marca 2016

12. Zakład


            Usiadłam prosto i patrzyłam na telefon, który leżał na ławie. Była to kolejna wiadomość z nieznanego numeru. Zrobiło mi się zimno, a po kręgosłupie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Krew odpłynęła z policzków i bez patrzenia w lustro wiedziałam, że jestem blada jak ściana. Nie chciałam czytać kolejnego SMSa z groźbą, nie chciałam reagować tak za każdym razem, kiedy dostanę jakąś wiadomość, nie chciałam się bać. Niestety nie miałam żadnego wpływu na reakcję mojego organizmu. Bardzo powoli wyciągnęłam rękę po komórkę, starałam się opanować drżenie dłoni, jednak niewiele to dało. W sumie nawet nie wiem, dlaczego tak się bałam, to był dopiero drugi SMS. Może miało to coś wspólnego z ostatnimi wydarzeniami. Sporo się działo. Wypadek Chrisa, wybuchy złości Jasona, miałam dziwne wrażenie, że w jakiś sposób te sprawy są ze sobą połączone. Wzięłam głęboki wdech i odblokowałam ekran.

„Wycofaj się, póki nie jest za późno.”

            Zmroziło mnie. Nie miałam pojęcia co zrobić. Zamknęłam oczy, wzięłam kilka głębszych wdechów. To była groźba, czy ostrzeżenie? Co ktoś próbował mi powiedzieć? Dlaczego z każdą wiadomością miałam coraz więcej pytań, a mniej odpowiedzi? Po chwili moje dłonie przestały drżeć, a krew powróciła do twarzy. Nie miałam zamiaru psuć tego wieczoru. Wróciłam do oglądania, a tajemniczym nieznajomym zajmę się później.

            Kilka godzin później poszłam wziąć gorący prysznic i położyłam się spać. Przez cały weekend miałam problemy ze snem, więc zmęczona, bardzo szybko zasnęłam. Kiedy się obudziłam, do pokoju nieśmiało „zaglądały” promienie słońca. Spojrzałam na zegarek, zostało mi jeszcze kilka minut do budzika, ale byłam wyspana. Postanowiłam wstać i zrobić śniadanie. Godzinę później wchodziłam do szkoły. Było słonecznie, ale chłodno, dlatego ubrałam czarne rurki, różową bokserkę i również czarną, cienką bluzę. Wyciągałam właśnie książki z szafki, kiedy ktoś stanął obok mnie. Myśląc, że to Jason, chciałam zignorować tę osobę, jednak odchrząknął i zdałam sobie sprawę z tego, że to wcale nie był ten chłopak, o którym myślałam. Ku mojemu zdziwieniu Sean stał obok mojej szafki i patrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Coś w jego wyglądzie się zmieniło, przez ostatnie tygodnie intensywnie ćwiczył i widać było efekty. Skrócił włosy i po jego grzywce nie było już śladu, teraz miał je zaczesane do góry. Chyba trochę urósł. Nawet jego spojrzenie się zmieniło. Już nie patrzył tymi oczami podrywacza, w których było tylko pożądanie. W tej chwili jego wzrok przepełniony był troską. Słyszałam też, że jego zachowanie uległo zmianie. Nie umawiał się z kim popadnie, wcale nie chodził na randki. Nie wiem, kiedy to wszystko się stało, ale czy człowiek może tak z dnia na dzień, po prostu się zmienić?

   - Hej – powiedział lekko rozbawiony i zdałam sobie sprawę z tego, że się na niego gapię. Zarumieniłam się delikatnie i starałam się zakryć to włosami. Dobrze, że jednak nie spięłam ich w kucyka. Odpowiedziałam ciche „cześć” i już miałam odejść, kiedy mnie zatrzymał – zaczekaj chwilkę. Chciałem tylko spytać, czy wszystko w porządku? – spojrzałam mu w oczy nie wiedząc czy mówi poważnie, ale nie znalazłam w nich nic, po czym mogłabym stwierdzić, że jest inaczej. – Rozmawiałem w piątek z Chrisem, ale wolałbym usłyszeć to od Ciebie – patrzyłam tak na niego jeszcze chwilę, po czym delikatnie się uśmiechnęłam.

   - Jest ok, dziękuję – odetchnął z… ulgą? Zdziwiło mnie to, pewnie tylko mi się wydawało. Poczułam, że ktoś nas obserwuje i napotkałam wściekłe spojrzenie Jasona. Tego już było za wiele. Nie dość, że zachowywał się, jak się zachowywał, to teraz jeszcze będzie się czepiał, że rozmawiam z kimś, kto nie jest nim? Zdenerwowana zacisnęłam pięści i już miałam do niego podejść i mu wygarnąć, ale po raz kolejny zatrzymał mnie Sean.

   - Zostaw, szkoda energii na kolejną kłótnie – rzuciłam mu pełne zaskoczenia spojrzenie, ale zanim zdążyłam zapytać skąd wie, że się kłócimy, odezwał się ponownie – Cała szkoła mówi o tym, jak się zachowywał w piątek w stołówce. – Skinęłam głową na znak, że rozumiem i w sumie sama nie wiem dlaczego, przytuliłam go, a raczej wtuliłam się w niego. Był tak wysoki, że głową ledwo dosięgałam do jego ramienia. Odwzajemnił gest, a ja powiedziałam ciche „Dziękuję”, odwróciłam się i odeszłam.
~Lili~

            Szłam korytarzem, w zasadzie prawie biegłam. Było już kilka minut po dzwonku na lekcje, jednak przystanęłam, kiedy usłyszałam głos Jasona i kogoś jeszcze. Wychyliłam się zza rogu i cichutko podeszłam bliżej chowając się za szafkami, żeby mnie nie zobaczyli.

   - Pogięło Cię już do reszty? Mam się z Tobą o coś zakładać? Niby po co? – chłopak, który stał tyłem do mnie był wzburzony propozycją Jasona.

   - Jak to po co? – jakby nie dowierzał, że można tego nie rozumieć – Nawet nie wiesz co jest nagrodą, a już odmawiasz? – nie spodziewał się takiej reakcji blondyna, w każdym słowie było słychać ogromne zdziwienie. Myśląc, że to tylko jakiś głupi zakład dwóch nastolatków chciałam odejść, kiedy ten znowu się odezwał – A co jeśli Ci powiem, że ten, który wygra, dostanie Rosie? – czeeekaj, co?! O czym on w ogóle mówił. Miał czelność zakładać się o moją najlepszą przyjaciółkę?! Nie wierzę, że tak się co do niego pomyliłam. Myślałam, ze jest porządnym chłopakiem, a jednak…

   - Nie no, Ty to już kompletnie zwariowałeś! – krzyknął blondyn – Myślisz, że możesz się zakładać z ludźmi dla własnej rozrywki, a jako nagrodę wystawiać Rosalie? Za kogo Ty się uważasz?! – już go lubię! Gdybym tylko wiedziała kim jest… - To żywa istota, a nie przedmiot, który jest Twoją własnością. Lepiej zejdź mi z oczu, zanim znowu będziesz musiał wybrać się do pielęgniarki. – odwrócili się na pięcie i odeszli.

            Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Nigdy nie pomyślałabym, że on stanie w obronie mojej przyjaciółki. Szedł w stronę szafek, za którymi się chowałam, więc przylgnęłam do ściany, żeby mnie nie zauważył. Był tak zdenerwowany, że minął miejsce, w którym się znajdowałam, szybkim krokiem nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. Spojrzałam na zegarek. Do końca lekcji zostało dwadzieścia minut. Nie było sensu, żeby tam iść, więc skierowałam się w stronę damskiej toalety, musiałam przemyśleć kilka spraw, a co najważniejsze. Czy powiedzieć Rosie o tym zajściu, a jeśli tak, to w jaki sposób. Wiedziałam, że to ją zrani, a z drugiej strony, gdybym była na jej miejscu, chciałabym wiedzieć. Dlaczego to takie trudne? Co jeśli mi nie uwierzy? Trudno, muszę jej powiedzieć…

~Rosie~

            Czekałam na Lili przed jej szafką, tak jak umówiłyśmy się wczoraj. Miałyśmy iść do mnie i zobaczyć jakiś film. Odkąd zaczęła chodzić z Austinem, rzadziej się spotykamy i takie popołudnie tylko we dwie było nam potrzebne. Kiedy w końcu się pojawiła, jej mina mówiła wszystko, coś było nie tak. Jednak nie zdążyłam zapytać o co chodzi, mijając mnie złapała moją rękę i pociągnęła do wyjścia.

   - Musimy porozmawiać, poważnie – i to miało być wyjaśnienie jej zachowania? Przecież to nic nie tłumaczy…

   - O czym? – zatrzymałam się i zmusiłam ją do spojrzenia mi w oczy. – Lili, powiedz mi co się dzieje! – prawie krzyknęłam. Nienawidzę takiej niepewności….

   - Powiem Ci, obiecuje, ale jak będziemy u Ciebie – patrzyłam na nią zaskoczona, nie miałam pojęcia, o co może jej chodzić – Tutaj jest za dużo ludzi, ktoś może nas usłyszeć – wtedy trochę mnie wystraszyła, co takiego mogło się stać, że bała się o to, że ktoś się dowie. Największym problemem tej dziewczyny był wybór stroju na imprezę, albo dobranie lakieru do paznokci. Zawsze miała szczęście, nie pakowała się w kłopoty i nigdy nie słyszałam, żeby sprawiała jakieś problemy. Po jej minie widziałam, że tym razem chodzi o coś zupełnie innego.

            Szybkim krokiem ruszyłyśmy w stronę mojego domu. Kiedy byłyśmy już na miejscu, zrobiłam nam herbaty i usiadłyśmy przy stole w kuchni. Oczywiście nikogo nie było w domu o tej porze. Patrzyłam na nią w ciszy, czekając aż powie co się dzieję, ale z każdą minutą denerwowałam się coraz bardziej. Zaczęłam nawet stukać paznokciami o blat stołu. Po jakiś dwudziestu minutach wreszcie zaczęła mówić.

   - Nie wiem jak mam Ci to powiedzieć, więc powiem prosto z mostu. Wiem, że to Cię zrani, ale nie chcę tego przed Tobą ukrywać i gdybyś była w takiej sytuacji jak ja teraz, to chciałabym, żebyś mi powiedziała… - zacięła się. Patrzyła mi prosto w oczy, a jej przepełnione były smutkiem i współczuciem. – Podsłuchałam dzisiaj rozmowę Jasona z… - czyli tu nie chodziło o nią… Nie mogłam uwierzyć w to co mówiła. Jak mogłam się tak pomylić w stosunku do Jasona, w zasadzie, jak mogłam się tak pomylić w stosunku do nich obu…

_______
Wiem, że dawno nie było rozdziału, za co baaardzo przepraszam, ale naprawdę nie miałam czasu :(

Zostały już tylko dwie propozycje imion dla dziewczynki i dwie dla chłopca, więc... :

dziewczynka: 
Katie czy Lucy?

chłopiec: 
Lukas czy Zayn? 

Liczę na Waszą pomoc i mam nadzieję, ze rozdział się podobal :D

2 komentarze:

  1. Cudowny. Dziewczyno kocham Cię coraz bardziej <3 Co do Jasona to najchętniej powiesiłabym go na latarni. Jak on mógł wpaść na pomysł, żeby założyć się o Rosie!? Jestem ciekawa, jak skończy się sprawa z zakładem i kim est ten drugi chłopak, który stanął w obronie Rosie. Co do imion to preferuje Katie i Zayna <3 Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział!
    Zdecydowanie Katie i Zayn

    OdpowiedzUsuń