sobota, 9 stycznia 2016

3. Zawody

           Wpatrywał się we mnie, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Zarumieniłam się i odsunęłam od niego. Zaśmiał się cicho. Muszę przyznać, że pierwszy raz słyszałam jego śmiech, a był to naprawdę niesamowity dźwięk  - jak wszystko związane z Seanem.

  - Wiedziałem, jak działam na kobiety, ale żeby aż tak… - mówił wyraźnie rozbawiony, zmarszczyłam lekko brwi, widząc moją minę szybko dodał – jeszcze nic nie zrobiłem a już się zarumieniłaś – wsunął kosmyk moich włosów za ucho. Przez ten czuły gest zarumieniłam się jeszcze bardziej i spuściłam wzrok, więc nie widziałam co robi – podoba mi się, jak na mnie reagujesz – szepnął, a jego ciepły oddech musnął moje ucho i szyję. Zdziwiona podniosłam głowę i to był mój błąd. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Momentalnie zrobiło mi się gorąco, mimo że na dworze było chłodno, przez moje ciało przeszedł dreszcz, pozostawiając po sobie jedynie gęsią skórkę. Zauważył to, bo uśmiechnął się jeszcze szerzej. Sean zmniejszył trochę odległość między nami, do tego stopnia, że nasze usta dzieliły milimetry, kiedy ktoś krzyknął moje imię. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni i odwróciłam się w stronę brata.

   - Przepraszam, że tak długo to trwało, mam nadzieję, że nie zmarzłaś  - pokręciłam lekko głową i uśmiechnęłam się delikatnie. Odwróciłam się, ale Seana już obok mnie nie było. Zdezorientowana rozejrzałam się i zobaczyłam jak skręca za róg. Dlaczego Chris musiał się pojawić akurat w takim momencie… tak, zawsze miał świetne wyczucie czasu. – wszystko w porządku? – spojrzał na mnie z troską.

   - Tak – uśmiechnęłam się delikatnie – chodźmy już, zmęczona jestem – pociągnęłam go za rękę, żeby się ruszył i poszliśmy. Całą drogę opowiadał o taktyce na następny mecz, po wejściu do domu od razu skierowałam się do łazienki i przygotowałam sobie gorącą kąpiel w wannie. Starałam się zrelaksować i nie myśleć o niczym, ale nie potrafiłam. Moje myśli były wypełnione Seanem i dzisiejszym spotkaniem. Umyłam się i poszłam do pokoju, jednak zamiast spać zadzwoniłam do Lili i opowiedziałam jej o wszystkim.

   - Rosie… proszę uważaj na siebie – powiedziała zatroskana, ale zanim zdążyłam coś powiedzieć dodała – wiem, że Ci się podoba i tego nie zauważasz, ale dla niego jesteś kolejną zdobyczą. Tak, wiem, to może brzmieć brutalnie, ale taka jest prawda. Zastanów się, czy on kiedyś miał dziewczynę dłużej niż tydzień? – zastanowiłam się nad jej słowami, no i co z tego, że nigdy nie był w dłuższym związku? Widocznie nie trafił na odpowiednią osobę…

   - Kiedyś musi być ten pierwszy raz – odpowiedziałam pewnie, usłyszałam jak głośno wzdycha.

   - Rosie..

   - Dobranoc Lili – i rozłączyłam się zanim zdążyła cos dodać.

            Tej nocy długo nie mogłam zasnąć, myślałam nad słowami przyjaciółki i analizowałam jego zachowanie. Miałam mętlik w głowie. Z jednej strony był taki słodki, a z drugiej rzucał każdą dziewczynę po tygodniu, a czasem szybciej. Blade światło padało na podłogę obok mojego łóżka zwiastując nadchodzący świt. Zamknęłam oczy.

            Stałam na szkolnym korytarzu, było cicho, pusto, chłodno, w powietrzu unosił się delikatny zapach kwiatów. Poczułam, że nie jestem sama. Odwróciłam się, a On stał za mną z bukietem polnych kwiatów – takie lubiłam najbardziej – uśmiechał się szeroko. Padłam mu w ramiona i poczułam jego niesamowity zapach i bijące od niego ciepło. Mogłam tak stać godzinami, ale on się odsunął, odwrócił i ruszył w stronę wyjścia. Krzyknęłam, żeby się zatrzymał, biegłam za nim, zrobiło się ciemno i bardzo zimno, zadrżałam. Zatrzymałam się i rozejrzałam dookoła, jednak nigdzie go nie było. Czułam jak rozpadam się na drobne kawałeczki i w tym momencie otworzyłam oczy. Zamrugałam zdziwiona i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nadal jestem w swojej sypialni, a to był tylko sen, a w zasadzie koszmar, tak realistyczny, że nawet nie wiedziałam, iż śnię. Zerknęłam na zegarek, było po drugiej. Wstałam, ubrałam dres i zeszłam na dół. Dołączyłam do Chrisa oglądającego coś w telewizorze, usiadłam po drugiej stronie kanapy i położyłam nogi na jego kolanach.

   - Ooo, widzę, że nasza śpiąca królewna wreszcie wstała – uśmiechnął się do mnie szeroko – w samą porę, za chwilę zaczyna się nasz ulubiony film – zaśmiałam się i ułożyłam wygodnie czekając, aż skończą się reklamy. I tak minął cały weekend, na kanapie z Chrisem. Doszłam też do wniosku, że koszmar wywołały słowa przyjaciółki i nie było to związane z zachowaniem Seana względem mnie.

            W poniedziałek musiałam wstać wcześniej niż zazwyczaj, żebyśmy zdążyli dobrze się rozgrzać przed zawodami, atmosfera była świetna, śmialiśmy się i wspieraliśmy. Biegi kwalifikacyjne trwały bardzo długo. Do finału, niezależnie od dystansu, wchodziło ośmiu uczestników. Bardzo się ucieszyłam, kiedy dowiedziałam się, że dostałam się z drugim czasem. Dopiero teraz zaczęłam się stresować. Co jeśli się potknę, albo spóźnię start? Zostało mi pięć minut, żeby się uspokoić, a nogi ciągle miałam jak z waty. Wtedy podeszła do mnie koleżanka z drużyny.

   - Nie denerwuj się – uśmiechnęła się szczerze – dasz radę, ale musisz zmienić taktykę – spojrzałam na nią zdziwiona  - nie biegnij pierwsza, pozwól prowadzić tej brunetce w zielonym stroju, jest dobra, ale biegnie mocno od początku, prawie do końca. Zaatakuj dopiero kiedy poczuje się pewnie, tym ją zaskoczysz. Tak jak mówiłam jest dobra, ale buduje przewagę na początku, dwa pierwsze okrążenia są lepsze, później słabnie, a przed metą znowu przyspiesza. Ta chwila słabości to Twoja szansa, skorzystaj z niej.

   - Dziękuję, Gail – spojrzałam na nią z wdzięcznością i przytuliłam. Tego teraz potrzebowałam kilku słów wsparcia.

   - Nie dziękuj, tylko to wygraj i pojedziemy na krajowe w komplecie – uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Bieg na 1500m był ostatni, a w pozostałych nasza drużyna mieściła się w pierwszej trójce, co dało awans. Została minuta i wszystkie zawodniczki wyszły na bieżnie. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech, kiedy je otwarłam byłam spokojna i gotowa. Cztery okrążenia, tylko tyle miałam, żeby dać z siebie wszystko i udowodnić samej sobie, że dam radę. Posłuchałam rady koleżanki i faktycznie, Melissa, bo tak miała na imię brunetka, zaczęła bardzo mocno i uczepiłam się jej, nie pozwoliłam uciec jej nawet dwóch metrów, po drugim okrążeniu zaczęła słabnąć, nieznacznie, ale jednak. Wykorzystałam to wydłużając krok i przed końcem trzeciego miałam kilka metrów przewagi, w tym momencie moja rywalka chyba zdając sobie sprawę z tego, że zostaje, przyspieszyła, ostatnie metry pokonałam szybciej niż kiedykolwiek, zanim zdążyłam się obejrzeć drużyna zaczęła mnie podrzucać. Spełniły się moje marzenia! Wygrałam stanowe i jadę na krajowe! Wszyscy jedziemy! Wręcz zwariowałam ze szczęścia, kiedy to do mnie dotarło. Dla takich chwil warto trenować, walczyć z lenistwem, znosić zmęczenie mięśni, zakwasy i codzienne treningi. To  właśnie dla takich momentów chce się żyć. Wracaliśmy do domu w cudownych nastrojach.

            Po powrocie posiedziałam chwilę z rodziną i poszłam spać, jednak takie emocje męczą. Sny miałam spokojne, przyjemne, a rano wstałam wypoczęta, nadal w świetnym humorze. Był początek września, więc pogoda nadal dopisywała, dzisiaj przywitało mnie słoneczko i lekki, ale ciepły wiaterek. Postanowiłam, że założę zieloną sukienkę. W parku czekała na mnie tylko Lili, Austin był chory. Wchodząc do szkoły minęłyśmy Seana, rzuciłam mu krótkie „hej” i nie czekając na jego reakcję poszłam dalej. Kiedy podeszłam do szafki zadzwonił dzwonek. Wyjęłam z niej potrzebne podręczniki, gdy chciałam ją zamknąć ktoś zrobił to za mnie, spojrzałam w górę i zobaczyłam szeroki uśmiech Seana. Dziwne, że wcześniej nie zauważyłam, w lewym policzku miał dołeczek, oparł się ręką o ścianę. Uśmiechnęłam się lekko.

   - Już się bałem, że nie przyszłaś do szkoły, bo mnie unikasz, skarbie – czy on właśnie powiedział do mnie skarbie? Czy ja śnię? Dobra, spokojnie, przecież wiesz, że faceci nie lubią łatwych dziewczyn. Wzięłam głębszy wdech, spojrzałam mu prosto w oczy i z lekkim uśmiechem odparłam.

    - Smutne, myślałeś, że cały świat kręci się wokół Ciebie… - i odeszłam, tak po prostu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz