W piątek obudziłam się wypoczęta.
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, żeby przygotować się do szkoły. Ubrałam
zieloną, krótką sukienkę i czarny sweterek. Spojrzałam w lustro i lekko się
uśmiechnęłam do swojego odbicia. Ostatni tydzień był trudny i przyniósł wiele
niespodzianek. Wypadek Chrisa, pocałunek Jasona, dziwne zachowanie Seana.
Odniosłam też wrażenie, że rodzice coś przed nami ukrywają. Stałam tak jeszcze
chwilę rozmyślając.
Wyszłam z domu, Jason już na mnie
czekał i poszliśmy do szkoły. Lekcje dłużyły się strasznie, pewnie dlatego, że
dzisiaj Chris wracał do domu. Rany szybko się zrastały i czuł się dobrze, więc
lekarz zadecydował, że może wyjść ze szpitala szybciej. Czekał go jeszcze
tydzień w łóżku. Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek, posiedziałam jeszcze chwilę i
ruszyłam na stołówkę. Na korytarzu było prawie pusto, co mnie cieszyło, nie
lubiłam przepychać się przez tłum.
- Hej – zaczepił mnie chłopak, skądś go znam,
tylko skąd… Czarne włosy, wysoki, ciemne oczy, ciemna karnacja i bardzo
specyficzny akcent. Na swój sposób przystojny.
- Hej – odpowiedziałam niepewnie, a on się
zaśmiał. Miał bardzo przyjemny śmiech, taki szczery i ciepły.
- Jestem Luke, chodziliśmy kiedyś razem na
matmę – powiedział, chyba rozumiejąc, że go nie poznałam. Teraz wszystko jasne,
to on zawsze siedział w ostatniej ławce i kończył testy jako pierwszy. Nigdy ze
sobą nie rozmawialiśmy, więc nie miałam pojęcia, o co może mu chodzić.
- Faktycznie, wybacz, nie poznałam Cię –
uśmiechnęłam się delikatnie, lekko zawstydzona. Jego kąciki ust się uniosły i
odsłoniły rząd prostych, białych zębów. Cholera, muszę przyznać, że naprawdę
jest atrakcyjny.
- Nic nie szkodzi – widziałam w jego oczach,
że mówi szczerze. – Wiesz… chciałem Cię o coś zapytać – jego akcent tylko
dodawał mu uroku. – Chciałabyś może gdzieś ze mną wyjść? – tym mnie zaskoczył. Spojrzałam
na niego zdziwiona – spokojnie, nie mam na myśli randki, wiem że kręcisz z tym
nowym. Chciałem się tylko zaprzyjaźnić. – uspokoił mnie. Uśmiechnęłam się
szeroko.
- To co, spacer? – skinął głową również się
uśmiechając – W niedzielę po południu? – miałam szczerą nadzieję, że się
zgodzi. Wyglądał na fajnego chłopaka, a od kiedy Lili i Austin zaczęli ze sobą
chodzić, większość czasu spędzam sama lub z Jasonem. Tylko, że on też ma swoich
przyjaciół i nie chcę, żeby z nich rezygnował.
- Pewnie, przyjdę po Ciebie o 17, może być? –
skinęłam głową.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilkę i
weszłam na stołówkę. Rozejrzałam się i po chwili napotkałam spojrzenie Jasona,
który siedział przy stoliku z Lili i jej chłopakiem. Już z daleka widziałam, że
był zły. Spojrzałam na zegarek. Zostało pięć minut do końca przerwy. Nie mogłam
uwierzyć, że tak długo z nim rozmawiałam. Powoli podeszłam do stolika i
usiadłam. Starałam się nie patrzeć na
Jasona, chciałam uniknąć kłótni przy wszystkich. Nie rozumiałam tylko, dlaczego
był taki zły. Nikt nie mówił, że muszę z nim spędzać każdą wolą chwilę i każdą
przerwę. Nie przesadzajmy, bo kim takim on jest? Pocałował mnie i tyle. Czasem łapie
mnie za rękę, ale bardzo rzadko. Zachowuje się co najmniej dziwnie. Szarpnął
mnie lekko za ramię, żebym na niego spojrzała. Zrobiłam to niechętnie i
wiedziałam, że to był błąd. Patrzył na mnie tak wściekły, jakbym mu psa zabiła…
- Gdzieś Ty była?! – krzyknął i od razu
kilka osób odwróciło się w naszą stronę.
- Na korytarzu – próbowałam zachować spokój,
ale to jak na mnie patrzył nie pomagało.
- To nie wiesz, że jest lunch i czekam tu na
Ciebie jak idiota?! – darł się coraz głośniej i teraz już prawie wszyscy na nas
patrzyli. Co w niego wstąpiło? Zacisnął dłoń na moim przedramieniu. Zabolało,
więc wyrwałam mu się. Wstałam z krzesła i chciałam odejść, ale mnie zatrzymał i
odwrócił w swoją stronę – A teraz gdzie się wybierasz? – zapytał już trochę
spokojniej, ale nie miałam najmniejszego zamiaru z nim rozmawiać.
- Tam, gdzie nie będziesz się na mnie darł. –
zobaczyłam zdziwienie w jego oczach i odeszłam. Chyba chciał za mną iść, ale Lili
powiedziała, żeby dał mi teraz spokój. Dobrze mnie znała. Wiedziała, że
musiałam się uspokoić, żeby nie pokłócić się z nim na oczach wszystkich.
Pozostałe lekcje mijały w miarę
szybko. Starałam się nie myśleć o zachowaniu Jasona, żeby nie psuć sobie humoru,
ale nie bardzo mi to wychodziło. Zmieniał nastroje jak kobieta w ciąży, może
nawet szybciej. Raz był kochany i wesoły, a za chwilę się wściekał, nie wiadomo
dlaczego. Czasami chciałabym wiedzieć co mu siedzi w głowie.
Podeszłam do swojej szafki i wzięłam
strój na trening. Chowając niepotrzebne książki usłyszałam jakieś krzyki. Spojrzałam
na zegarek, do dzwonka było jeszcze kilka minut, więc ruszyłam w tamtą stronę.
Skręciłam za róg i zobaczyłam tłum ludzi, w środku coś się działo. Z Każdym
krokiem było coraz głośniej i rozpoznałam głosy dwóch krzyczących chłopaków.
- Zostaw ją w spokoju! – Jason.
- Koleś, o co Ci znowu chodzi?! – Sean.
Nie wierzę… Zaczęłam przepychać się
do przodu, żeby zobaczyć co się dzieje, ale nikt nie chciał mnie przepuścić.
Dopiero kiedy zaczęłam używać łokci, niechętnie się przesuwali. Miałam
wrażenie, że nigdy tam nie dojdę, a kiedy już mi się udało, nie mogłam uwierzyć
własnym oczom. Jason i Sean szarpali się na środku korytarza, krzycząc na
siebie. Co im strzeliło do głowy. Już chciałam wejść między nich i ich rozdzielić,
kiedy Jason się zamachnął i uderzył Seana pięścią w twarz. Ten nie był mu
dłużny i zaczęli się bić. Nie wiedziałam co zrobić. Zaczęłam krzyczeć, żeby
przestali, ale mieli mnie gdzieś. Wzięłam się w garść i podeszłam do nich.
Złapałam Jasona za koszulkę i z całej siły pociągnęłam w moją stronę. O dziwo
podziałało. Teraz chłopak leżał na plecach nie wiedząc co się dzieje.
- Co Ci odwaliło?! – nadal był w szoku i nie
wiedział co ma mi powiedzieć. Pokręciłam głową i odwróciłam się do Seana –
Wszystko w porządku? – skinął głową, miał rozciętą wargę, ale poza tym nic mu
nie było. Za to Jason miał rozwalony nos i łuk brwiowy. Poprosiłam kogoś, żeby
zabrał ich do pielęgniarki, ale Sean stwierdził, że nie ma takiej potrzeby i
poszedł do domu. Odwróciłam się i poszłam na trening, nie zwracając uwagi na
prośby Jasona, który chciał mi to wytłumaczyć. Miałam go już dzisiaj serdecznie
dosyć.
Wchodząc do domu miałam koszmarny
humor, jednak na kanapie w salonie siedział Chris. Bardzo się z tego powodu
ucieszyłam. Usiadłam obok niego i opowiedziałam mu, co się stało. Uznał, że mam
się tym nie martwić, a Jasonowi przejdzie, kiedy przypomniałam sobie, że miałam
się z nim dzisiaj spotkać, stwierdził „Napisz mu, że nie masz ochoty”. I tak
właśnie zrobiłam. Później pomyślałam o propozycji Luke’a i do niego napisałam,
czy moglibyśmy spotkać się dzisiaj, zamiast w niedzielę. Nie miał nic
przeciwko, więc umówiliśmy się na 18.
Czas spędzony z Chrisem mijał bardzo
szybko i gdyby nie przypomniał mi, że za chwilę wychodzę, pewnie bym nie zdążyła.
Poszłam szybko do swojego pokoju i ubrałam czarne, dopasowane rurki i fioletową
bluzę, zakładaną przez głowę. O tej porze było już zimno, a nie chciałam
zmarznąć. Luke zapukał równo o 18, był punktualny. To dobrze, nie lubię jak
ktoś się spóźnia. Na początku nie byłam pewna, czy to dobry pomysł, ale było
super. Często żartował i nie próbował ze mną flirtować. Zachowywał czysto
przyjacielskie relacje, tak jak obiecał. To był miły wieczór. Chociaż przez
chwilę nie myślałam o zachowaniu Jasona i mogłam się zrelaksować. Po jakiś
dwóch godzinach odprowadził mnie do domu, a ja przytuliłam go na pożegnanie i
weszłam do środka.
Poszłam pod prysznic i ubrałam moją
ulubioną, fioletową piżamkę. Położyłam się wcześnie, ale długo nie mogłam
zasnąć. Nie rozumiałam zachowania Jasona, miałam dość tego. Starałam się myśleć
o czymś przyjemnym i wtedy zasnęłam, myśląc o Luke’u.
Rano byłam wyspana, a kiedy zeszłam
na dół zobaczyłam rodziców siedzących z Chrisem w salonie. Zawołali mnie i
powiedzieli „musimy porozmawiać”, zabrzmiało poważnie, ale kiedy spojrzałam na
mamę i zobaczyłam, jak śmieją się jej oczy, wiedziałam, że to nic złego.
Usiadłam obok brata i czekałam aż powiedzą o co chodzi, jednak nikt się nie
odzywał. Po chwili tata odchrząknął i zaczął:
- Szczerze mówiąc, nie wiemy jak wam o tym
powiedzieć. – spojrzał na nas szukając czegoś co by mu pomogło – nie wiemy jak
zareagujecie na to, co mamy wam do powiedzenia – niby mówił, ale nic nie
wyjaśniał. To się robiło męczące, a ja zaczęłam się denerwować. Chyba nie myślą
o przeprowadzce…
- Kochanie, nie trzymaj ich w niepewności – mama wreszcie się odezwała – Chcemy
wam powiedzieć, że… - zrobiła dramatyczną pauzę. Uwielbiała to robić, zawsze
jak chciała podkreślić, że coś jest bardzo ważne – jestem w ciąży! –
wykrzyknęła uśmiechając się szeroko. Na początku nie mogłam uwierzyć w to co
słyszę. Spojrzałam na Chrisa, a on na mnie i uśmiechnęliśmy się szeroko.
Będziemy mieli młodsze rodzeństwo! Zawsze o tym marzyliśmy. W tej chwili
rozległ się dzwonek do drzwi.
- Przyszedł Jason - oznajmił tata, a ja szybko wstałam i
poszłam do siebie. Nie chciałam z nim teraz rozmawiać.
_________
I jest kolejny :D
Macie jakieś propozycje imion dla siostrzyczki/braciszka Rosie?
Cudowny rozdział. Tego się nie spodziewałam. Zarówno zachowanie Jasona, jak i wiadomość o ciąży mamy Rose była dla mnie szokująca. Co do imienia dla siostrzyczki to może Kendall albo Caitlin? A jeśli miałby to być brat to może Jacob albo Travis? Jestem pod wielkim wrażeniem nowego rozdziału. Już nie mogę się doczekać kolejnej części. Życzę dużo weny <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńNieoczekiwany zwrot akcji ale wciągający..... dobrze, że zostało mi jeszcze kilka rozdziałów do przeczytania! :) Wracam tu z przyjemnością.
OdpowiedzUsuń